wtorek, 21 czerwca 2011

MTM dla ubogich: przeróbki koszul

Dzisiaj kilka uwag o przerabianiu koszul. Koszula, w porównaniu z marynarką, jest dużo prostsza, jeśli chodzi o "konstrukcję", a jej przeróbki nie powinny sprawiać kłopotu, oczywiście jeśli trafimy na doświadczonego krawca. Mimo wszystko - lepiej pamiętać o kilku rzeczach.

Po pierwsze, przed ingerencją w koszulę należy ją wyprać, bowiem bawełna kurczy się w praniu. Podobno wystarczy wyprać raz (domyślam się, że najlepiej w maksymalnej dopuszczalnej temperaturze), ja na wszelki wypadek piorę dwukrotnie. Gdzieś czytałem, że kurczenie może dochodzić do 5% wymiaru. Czy to dużo? Jeśli rękaw ma 60 cm długości, to skurczenie się o 5% spowodowałoby skrócenie aż o 3 cm. Oczywiście nie jest powiedziane, że będzie to aż tyle - jeśli jednak rękawy skróciliśmy na optymalną długość, to nawet 1 cm mniej może już być za mało. A z wydłużeniem będzie problem.

Najczęściej mamy do czynienia z dwoma rodzajami przeróbek - skracaniem rękawów i taliowaniem. W przypadku skracania rękawów należy zwrócić uwagę na następujące zagadnienia:

  • skrócenie rękawa powinno być połączone z przesunięciem listwy z guzikiem w górę rękawa. Czytałem o przypadku, kiedy listwa została na swoim miejscu, skrócona, a guzik "powędrował" ze środka w pobliże mankietu(!) Tego typu rozwiązania nie powinny mieć miejsca w fachowym zakładzie - nie zaszkodzi jednak się upewnić (na zdjęciu poniżej: moja koszula po skróceniu rękawa).
  • większość ludzi ma różną długość rąk - ja np. jestem praworęczny i prawa ręka jest ok 1 cm dłuższa. Zauważyłem to jakiś czas temu, z pewnym zdziwieniem, kiedy analizowałem efekty skracania rękawów marynarki. Rozwiązanie jest proste - należy wymierzyć długość rękawów dla każdej ręki z osobna, ewentualnie zmierzyć dla ręki dłuższej (ale nie krótszej!).
  • z mojego doświadczenia wynika, że nalezy zostawić pewien zapas materiału (rzędu 1,5-2 cm) - rękawy skrócone "na styk" pracują nieco inaczej i mogą zacząć się chować w rękawie marynarki. Oczywiście można z kolei skrócić rękawy marynarki, ale chyba nie chodzi nam o "efekt domina".

Taliowanie koszuli może być wykonane na dwa sposoby - poprzez zwężenie boków lub/i zaszewki na plecach. Ja w pokazanej na zdjęciu koszuli (zawsze kupuję slim-fity, ale w jej wypadku urzekły mnie kolor i jakość materiału) musiałem zastosować oba rozwiązania. W zasadzie trudno powiedzieć, który sposób jest lepszy - myślę, że to nie ma znaczenia, w końcu chodzi o końcowy efekt. Jedyna uwaga jest taka, aby po wymierzeniu i upięciu przez krawca wyjętej na wierzch koszuli spróbować ją włożyć w spodnie (uwaga na szpilki) i sprawdzić, czy nie wychodzi za duży "bąbel" z boku - w takim wypadku można zdecydować się na jeszcze ściślejsze dopasowanie. Inną metodą jest weryfikacja wymiarów upiętej koszuli z wzorcem (wspomaganie się wzorcami podczas przeróbek u krawca jest generalnie dobrym pomysłem) - inną koszulą, która leży na nas bardzo dobrze. Jednak w przypadku rękawów polegania na samym pomiarze długości nie polecam - zauważyłem, że wąskie rękawy "pracują" nieco inaczej i mniej na nich widać nadmiar materiału.


Taliowanie szeroko szytej koszuli może być połączone ze zwężeniem rękawów - w zakładzie, z którego korzystam, jest to chyba w cenie - ale tutaj nie mam żadnych doświadczeń, ponieważ tego nie robiłem.

No i na koniec uwaga finansowa - w związku z kosztami pracy ludzkiej, należy się zastanowić, czy przerabianie starych koszul ma sens. Ja - o ile dobrze pamiętam - za pakiet taliowanie+skracanie rękawów zapłaciłem 45 zł (peryferia Warszawy; być może ze zniżką dla stałego klienta), a na wyprzedaży nowe i porządne koszule można kupić już od ok. 70 zł.

Na deser – troszkę sympatycznych kolorów lata. Na nogach jeden z najnowszych nabytków – brązowo-wiśniowe wiedenki firmy Loake. Na plecach - "młodsza siostra" klunejowej marynarki (rękawy do skrócenia, wiem), w wersji typowo letniej - z cienkiej wełenki i ze szczątkową podszewką, bez wypełnienia ramion.

wtorek, 7 czerwca 2011

Turandot - dwurzędówka

Znów nieco ostatnio życie mi przyspieszyło, stąd przerwa w prowadzeniu bloga i (nieco) odświeżany wpis, który miał się pojawić już dawno. Mam przynajmniej nadzieję, że wrażenia estetyczne (bynajmniej nie związane ze mną) ową przerwę Drogim Czytelnikom zrekompensują.

No właśnie - jak ubrałem się na premierę "Turandot", bądź co bądź imprezę - jak na warszawskie standardy - dość szczególną? Ano - szczególnie. Już od dawna chciałem poeksperymentować z dwurzędówką. W dwurzędówce wygląda się z definicji bardziej męsko, dwurzędówka wszak przypomina mundur - a za mundurem... wiadomo. Stąd - kiedy ujrzałem przepiękną, klubową marynarkę od niezwykle prestiżowego (i potwornie drogiego) dizajnera, zapragnąłem niezwykle mocno stać się jej właścicielem, nie zważając na fakt, że jest o rozmiar za duża. Marynarka zatem została zmniejszona o jeden rozmiar (barki, taliowanie, rękawy), a efektem owego zmniejszenia jest dość dobre (choć nie idealne) dopasowanie. Do kompletu założyłem szare spodnie, czarne buty oraz krawat - w absolutnie najwyższym gatunku, ma się rozumieć.


Marynarka na zdjęciu wygląda na nieco zbyt szeroką w ramionach - faktycznie dopasowanie jest dość dobre, a luzu niewiele. Jest to moja najdłuższa marynarka, dłuższa od "klunejowej" o jakieś 2,5 cm. Rozważałem przez moment skrócenie jej o 1-2 cm, ale boję się, że popsuje to proporcje - kieszenie osadzone są dość nisko. Można oczywiście zwęzić patki, co optycznie powiększy przestrzeń, ale bez przesady. Chyba zbyt wiele to wszystko by kosztowało, a końcowy efekt byłby dość niepewny. W białej koszuli skracałem rękawy - niestety, skróciłem nieco za mocno i po założeniu marynarki i paru ruchach rękami mankiety koszuli chowają się w rękawie. (Mam w najbliższych planach wpis na temat przeróbek koszul - muszę tylko zrobić porządne zdjęcia).

Nawiasem mówiąc, nie przepadam za skośnookimi kobietami, ale dla pani Lee (odtwórczyni tytułowej partii - księżniczki Turandot) w tej zjawiskowej sukni niechybnie uczyniłbym wyjątek. Lilla, just call me.


(Źródło: styl.pl)

A na premierze - gwiazdy. Nazwiska. Kreacje. Kto chciałby liznąć szerokiego (jak na nasze możliwości) świata, proszę obejrzeć galerie:

Styl.pl

Dziennik.pl