Zainspirowany wpisem Mr.Vintage o nowej kolekcji firmy Rage Age, postanowiłem ową kolekcję osobiście obejrzeć. W tym celu udałem się do salonu marki w Arkadii - ubrania obejrzałem, (kulturalnie) podotykałem, a także odbyłem sympatyczną rozmowę ze sprzedawcami. To, co rzuca się w oczy, to fakt, że chyba lubią i markę, i swoją pracę - co, wbrew pozorom, nie jest powszechne. Obsługa sklepu jest pomocna, ale nie nachalna. Co więcej, ubiera się w sprzedawane ubrania (może nie zawsze i wszędzie, ale jednak), co również o całości przedsięwzięcia dobrze świadczy. Czytałem zresztą, że personel w sklepach był starannie selekcjonowany - tak, aby sprzedawcy byli jednocześnie entuzjastami męskiej mody - i moje obserwacje to potwierdzają.
Na początek - garść faktów. Rage age to firma polska, korzystająca z tkanin włoskich (jak się dowiedziałem - najlepszej jakości; m.in. koszule szyte są z tych samych materiałów, z których szyje Armani), ale szyjąca wszystkie ubrania w Polsce. Jedynie buty produkowane są - ze względu na wymaganą jakość, której nie potrafią zapewnić polskie zakłady - we Włoszech. Nie da się ukryć, że taka filozofia w dzisiejszym świecie dóbr "made in China", mnie się musi podobać. Marka obecnie szybko się rozwija, otwierając sklepy za granicą w prestiżowych lokalizacjach (Mediolan, Londyn, Tokio - niezgorzej) - myślę, że to oznaka sukcesu.
A teraz o kolekcji. Widziałem jej część - kolekcja "spływa" do sklepów partiami, część od razu znajduje nabywców (przykład poniżej), więc chyba obejrzenie całości w jednym miejscu nie jest możliwe. Obejrzałem koszule, marynarki, kilka modeli butów, kilka garniturów, a także pokazane na zdjęciu poniżej - w praktycznie identycznym zestawieniu na manekinie - skórzaną kurtkę w komplecie z zielonymi bojówkami i "militarnymi" butami.
(żródło: Rage Age)
Kurtka, trzeba przyznać, sprawiała bardzo dobre wrażenie - skóra w pięknym kolorze, nienaganne wykończenie, oryginalna stylizacja - choć nieco szokowała ogromną liczbą sporych guzików. Jak się dowiedziałem, firma uszyła tylko 15 takich kurtek - i właśnie ta była już ostatnią na sprzedaż (cena: 2500). Dla młodego, dynamicznego, zamożnego i - bądźmy uczciwi - lubiącego się wyróżniać "bajerem" faceta - jest (była?) to na pewno ciekawa propozycja.
Kolekcja utrzymana jest w stylu militarnym (tutaj firma jest konsekwentna); dominują kolory "wojskowe" - kurtki, a nawet koszule, z pagonami lub namiastkami pagonów, spodnie-bojówki, wszystko w stosownej tonacji kolorystycznej i wszystko bardzo dopasowane (uwaga: bardzo oznacza bardzo, zero ściemy). W kurtkach zastosowano ciekawe - wygięte - metalowe guziki. Niektóre koszule mają bardzo nietypową listwę z guzikami - od mniej więcej środka koszuli w górę. Jakość wykonania - typowa dla tej firmy - bez zarzutu. Zwracają uwagę elementy niedostępne w wielu kolekcjach firm z wysokiej półki - dziurki kuśnierskie w mankietach marynarek (guziki zawsze się rozpinają, a firma, jak się dowiedziałem, całkowicie rezygnuje z obszywania dziurek - właśnie na rzecz dziurek kuśnierskich), świetne materiały. Jedyne, co wciąż mnie razi, to widoczne logo marki na krawędziach guzików - najwyraźniej po prostu ma być widać, kto za tym stoi.
Na koniec informacja o wyprzedaży. Garnitury z kolekcji jesienno-zimowej są przecenione o połowę, do 1350 zł. Modele, które pozostały, określiłbym raczej jako garnitury na dzień (ze względu na kolor lub wzór raczej nie nadają się na okazje wieczorowe). Garnitury - w przeciwieństwie do reszty kolekcji - są awangardowe, ale bez przesady (tzn. że ja mógłbym coś takiego nabyć i założyć). Czy warto? Dla kogoś, kto się ubiera w second-handzie, raczej nie; dla kogoś, kto łowi okazje w outletach/na Allegro (to ja), kto wie, ale dla facetów wydających po 800-1000 zł za przeceniony garnitur Vistuli czy Próchnika, jest to na pewno okazja - o ile potrzebują tego typu ubrania - nabywca otrzyma świetne materiały (wełna s130, wełna z jedwabiem, bardzo miłe w dotyku; podszewka z połączenia wiskozy z cupro), doskonałą jakość wykonania, ewentualne poprawki krawieckie płatne, ale tanie (np. taliowanie marynarki za 20 zł), no i ten czar carskiej Rosji, jako dodatek, całkowicie gratis :)
PS. Właśnie wyczytałem, że dokładnie 25 lat temu ukazał sie kultowy album "Black Celebration" Depeszów Młodych. Oczywiście - poczułem się w obowiązku zamieścić mój ulubiony kawałek z tej płyty - mroczny, neurotyczny, deliryczny, do słuchania wyłącznie po północy (teledysk jest niespójny z klimatem utworu).
... How good it is to live tonight ...
Świetny, rzeczowo i na temat napisany tekst. Podoba mi się Twój styl pisania i sposób patrzenia na modę męską.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, powodzenia w dalszym tworzeniu.
Platinet
Świetny tekst!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze i zapraszam do dalszej lektury. Mam nadzieję, że się sprężę i wpisy będą regularnie raz w tygodniu.
OdpowiedzUsuńDobry post i blog zarazem! Zyskałeś właśnie stałego czytelnika:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
wiker
Widzę że nie znasz realiów zatrudniania w tej firmie i nie wiesz czym się różni arkadia od innych salonów firmy - ale pozostań przy swoich poglądach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam, w zasadzie powyższy tekst sam się komentuje - został napisany na podstawie wizyty w salonie RA i moich wrażeń (wcześniej zaglądałem tam jeszcze kilka razy). Trudno więc mówic o moich "poglądach". Znajomych "insiderów" pracujących w RA oczywiście nie mam.
OdpowiedzUsuńpodpisuję się pod tymi komentarzami, ciekawie.
OdpowiedzUsuń