Dzisiaj pokazuję "ewolucję" moich czarnych butów - od najstarszych, kupionych ok. 6 lat temu (po lewej), do najnowszych (po prawej). Wszystkie są wyrobem polskich firm obuwniczych.
Buty po lewej, najstarsze, z kwadratowymi noskami, oczywiście nie spełniają standardów elegancji. Jednak nie mogę niczego złego o nich powiedzieć. Wykonane z grubej, solidnej skóry, początkowo pioruńsko niewygodne, "rozchodziły" się i wykorzystywane przez jakieś dwa lata w sposób barbarzyński, praktycznie codziennie, a pielęgnowane pastą Kiwi, dały radę. Nie chodzę w nich już od około dwóch lat, ale jakoś żal było wyrzucić. Podobnie z butami w środku - bardziej klasyczne, niestety, z za bardzo wydłużonymi noskami, kupiłem pilnie potrzebując butów na rodzinną imprezę. I tak wydaje mi się, że wybrałem jedne z lepszych. Buty pielęgnowałem nabłyszczaczem - najwyższa półka kosmetyków do pielęgnacji obuwia w Oszołomie (dla niezorientowanych: taki nabłyszczacz to fatalny pomysł; antykonserwacja obuwia). Były wygodne, lekkie, ale... No właśnie. Założyłem je po raz ostatni kilka razy tej zimy, w wyjątkowo złą pogodę. Tydzień temu obie pary trafiły na śmietnik.
Została mi ostatnia para czarnych butów, dzieło polskiej firmy, która mierną jakość obuwia (szytego, jak twierdzi zorientowany w przepływach towarowych kolega, w Chinach) rekompensuje włoską nazwą i abstrakcyjnymi cenami. Jednak ten model nabyłem w bardzo okazyjnej cenie. Poza tym, bardzo mi się podoba. Chciałbym zwrócić uwagę, że lekko wydłużony nosek sprawia, że stopa wygląda na zgrabniejszą, bardziej smukłą i w rezultatcie nieco mniejszą. Buty - wykonane w całości ze skóry - są bardzo lekkie, miękkie i wygodne, jednak podeszwa zdzierała się błyskawicznie; musiałem ją zatem podkleić gumą. Spowodowało to jej lekkie "usztywnienie", ale i tak jest ok.
Ostatnio nabyłem również pierwszą parę prawideł, wykonanych z nielakierowanego drewna cedrowego. Trzeba przyznać, że sprawdzają się znakomicie. Oczywiście ciężko stwierdzić, jak wpłyną na trwałość butów, jednak z usuwaniem "zapachów" radzą sobie świetnie. Co więcej, skarpetki, po zdjęciu buta po całym dniu chodzenia, również przesiąkają nieco dziwnym, "zimnym" zapachem i praktycznie nie śmierdzą! Powiem szczerze, że byłem tym mocno zaskoczony. Czytałem, że z czasem właściwości cedru będą niestety zanikać; jak na razie, jest naprawdę świetnie.
Jak widać na zdjęciach, wraz z upływem czasu rośnie również liczba wszelkiego rodzaju specyfików do pielęgnacji butów. Kiedyś wystarczała pasta Kiwi ("pasta Kiwi but ożywi"), o której jeden z warszawskich szewców mówi, że jest zrobiona z ropy naftowej. Obecnie czyszczenie butów jest już całym procesem, polagającym na umiejętnym aplikowaniu renowatorów, tłuszczy, maści i past właściwych (rzecz jasna, wszystko na bazie naturalnych składników), a następnie polerce z użyciem wody.
Ze względu na złożoność procesu czyszczenia butów, zamierzam robić to raz w tygodniu, przygotowując odpowiednią liczbę par na cały tydzień. Myślę, że w szafie mężczyzny powinny się znaleźć co najmniej dwie pary czarnych butów. Z tego względu przymierzam się do zakupu jeszcze jednej pary - może np. czegoś takiego (Loake)?
(żródło: Pediwear)
Na koniec - jeszcze kilka słów dotyczących czarnych butów. Otóż w kręgach "modowych", blogerów i forumowiczów (forum bespoke), obserwuję dziwną awersję do koloru czarnego, rozciągającą się również na buty. Czarne buty są jedynym właściwym obuwiem na elegancką, wieczorową okazję, to po pierwsze. Po drugie, z czysto "kolorystycznego" punktu widzenia, uważam, że pasują do każdych spodni. Oczywiście - czarne buty w jasnym, wiosenno-letnim zestawie będą wyglądać dziwnie, jednak pasować kolorystycznie będą zawsze. Uważam również, że im ciemniejsze spodnie, tym trudniej dobrać odpowiedni odcień brązowych butów; w szczególności, ciemnoszare/grafitowe oraz czarne spodnie właściwie wymuszają czarne obuwie. Czarne buty będą również świetnie pasować do granatu, choć i brąz może się sprawdzić (zdecyduje odcień) - a na mniej eleganckie okazje najciekawszy efekt da prawdopodobnie połączenie z butami lekko wpadającymi w czerwień.
Witaj Mosze,
OdpowiedzUsuńNieco, to trochę na wyrost - po prostu bardzo.
Co do reszty podzielam w pełni wszystko co napisałeś. Jedyne co mogę dodać - im więcej par butów tym lepiej. Dwie pary dziennie i nie powtarzające się częściej, niż raz na kilka dni.
pozdr.Vslv
p.s. jestem stałym czytelnikiem bespoke.pl
jednak w żadnym wypadku aktywnym - mam mieszane uczucia, jak na razie
Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńCo do forum - moim zdaniem, jest pożyteczne. Znalazłem tam odpowiedzi na sporo pytań technicznych czy zakupowych. Jeśli chodzi o opinie i sposób ich wyrażania - chyba nie jest źle; wszystkie polskie fora są nieco "ostrzejsze" niż ich angielskojęzyczne odpowiedniki.
"Została mi ostatnia para czarnych butów, dzieło polskiej firmy, która mierną jakość obuwia (szytego, jak twierdzi zorientowany w przepływach towarowych kolega, w Chinach) rekompensuje włoską nazwą i abstrakcyjnymi cenami. Jednak ten model nabyłem w bardzo okazyjnej cenie."
OdpowiedzUsuńWittchen-y? Jeśli są przecenione na 300 zł i mniej to rzeczywiście dobry zakup. Wydaje mi się iż buty to najlepsza działka tej firmy.
Nie, Gino Rossi :) Cena była bardzo dobra, już nie pamiętam dokładnie, ale bliżej 150 niż 200. Tak na marginesie - Venezia również posiada w ofercie modele klasyczne; podczas obniżki ceny spadają w okolice 200 zł. Jakość marna (moje brązowe buty farbują, tracą kolor), ale przy takiej cenie można przynajmniej pomyśleć o zakupie :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuń1. forum bespoke. Początkowo obserwowałem jedynie z dystansu, teraz jednak trochę tam się udzielam. Patrzę na nie przychylnie, co prawda czasami wyważają już wyważone, ale czynią to w słusznej sprawie ;)
2. W ostatnich 20 latach ci sami szewcy podsuwali mi bardzo różne pasty, zaprzeczając, że wcześniej promowali inne marki. Radzę zachować dystans, zwykle zachwalają te produkty, które sprzedają.
3. Zachowałby też dystans do naturalności butów. Proces garbowania skóry jest procesem chemicznym (i lepsze efekty garbowania, tym mniej ekologii), lakiery/ farby do skór to czysta chemia, jak i kleje użyte do sklejania skór podeszwy.
4. Najlepsze są pasty na bazie wosku pszczelego. Niestety, większość producentów odeszła od tego, produkując różne kremy etc. Żeby osiągnąć dawny efekt trzeba nakładać na skórę kilka warstw różnych mazideł. Powód tego jest bardzo prosty. Pasty na bazie wosku (zawierające też terpentynę) wchodzą w reakcję chemiczną ze sztucznymi tworzywami, które zostały zastosowane przy produkcji butów (głównie dotyczy to damskich) i powodują ich niszczenie. Producenci chcąc uniknąć reklamacji zaczęli produkować środki o mniejszej zawartości wosku i zastępując go różnymi "naturalnymi" substytutami. Przeciętny klient jest idiotą i on narzuca warunki innym.
Wosk pszczeli był, jest i będzie najlepszym materiałem do natłuszczania i nabłyszczenia powierzchni skórzanych i drewnianych. Taka jest prawda. Reszta to różnego rodzaju substytutu, które - a wiem to z własnego doświadczenia - nie są tak skuteczne jak wosk przy dużej wilgotności.
Dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńNo cóż - trudno się znać na wszystkim. Z tego, co wiem, obecnie stosowane przeze mnie kosmetyki, znanej dość firmy (użytkownicy rozpoznają bez trudu), wykonane są na bazie składników naturalnych, w tym wosku pszczelego. Jakie będą efekty - zobaczymy.
W każdym razie para butów Loake z Anglii jest w drodze. Kiedy dotrą, coś o nich napiszę.
To nie są złe (a nawet dobre) kosmetyki, z tym że delikatniejsze z powodów jak wyżej.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą za biedny jestem na buty Gino Rossi, ale razy przymierzałem się do ich zakupu, to jakość nie odpowiadała wygórowanej cenie.
Ja od niedawna mam pare dosc eleganckich czarnych butow polskiej firmy na W (nie, nie Wittchen). Kupione juz przecenione za 160 zl. Jestem z nich zadowolony i tez nie rozumiem ogolnego wstretu do czarnego obuwia, ktore wydaje mi sie bardzo uniwersalne (jeansy, chinos, 5 pocket, lniane, garniturowe) i uwazam, ze jest to nieodlaczny element ubioru faceta.
OdpowiedzUsuń