poniedziałek, 11 października 2010

Rage Age

Jakiś czas temu przez polską "modową" blogosferę przetoczyły się informacje o jesienno-zimowej kolekcji firmy Rage Age. Informacje w zasadzie polegały na zamieszczeniu pięknie wystylizowanych zdjęć, inspirowanych klimatem carskiej Rosji. Ja jednak byłem nieco rozczarowany - zdjęcia zdjęciami, ale wpisy byłyby ciekawsze, gdyby autorzy spróbowali obejrzeć kolekcję na żywo i coś więcej o niej napisać.

Od czasu premiery byłem dwukrotnie w salonie RA w Arkadii (Warszawa) - od razu dodam, że wkrótce otworzy się kolejna placówka w Galerii Mokotów. Po pierwszej wizycie napisałem w komentarzu na blogu Mr.Vintage:

Zdjęcia piękne. Zwraca również uwagę męski model - zamiast często spotykanych na wybiegach gogusiów-lalusiów.

Jednak sama kolekcja "na żywo" budzi u mnie uczucia ambiwaletne. Byłem przypadkiem dwa dni temu w salonie RA. Akurat byli w trakcie wymiany kolekcji; nie wiem zatem, co dokładnie było już z nowej. Ale do rzeczy. Kurtki i płaszcze - czego na zdjęciach dobrze nie widać - są "wyposażone" w mnóstwo klamerek, sprączek, pasków, guziczków i zapinek. Nie każdemu to odpowiada. Mierzyłem jedną marynarkę, która mi się spodobała (stosunkowo "najspokojniejsza" z dostępnych, choć ciągle ekstrawagancka i zwracająca uwagę) - gruba bawełna w wypukłą czarno-szarą szachownicę; piękne guziki z rogu bawolego, z metalowym obramowaniem, oczywiście odpinane, dziurki doskonale wykończone (zgięcia materiału, nie typowe obszycia). Jakość wykonania - na oko - bardzo wysoka. Cena, niestety, również - 1800 zł za marynarkę w zasadzie jedynie na imprezy. Bardzo (bardzo!) taliowana. Nie dla każdego.

Z drugiej strony - na manekinie widziałem owe bryczesy (chyba z pierwszego zdjęcia) - fatalne. Bardzo slim, na dole jak obcisły dres, kieszenie z przodu, "na jajkach", obniżony krok sprawiający wrażenie, że coś się tam, za przeproszeniem, nosi. Na zdjęciu tego nie widać.

Jest to mocno lanserski styl, głównie na imprezy bądź dla ludzi zawodowo znajdujących się w świetle jupiterów. Ja, osobiście, wolę spokojną klasykę.

 

Przy okazji drugiej wizyty nieco więcej popatrzyłem, porozmawiałem z obsługą oraz - za przeproszeniem - pomacałem. Poniżej opisuję wrażenia.

Pierwsze wrażenie było takie, że marka nie jest (przestała być?) aż tak awangardowa. Marynarki sprawiały wrażenie dość klasycznych; zwracały uwagę wyszukanymi materiałami (aksamity w nietypowych kolorach, wspomniana powyżej gruba bawełna tkana w cieniutką, wypukłą, szaro-czarną szachownicę), kolorami (niebieski, fioletowy aksamit) oraz wyszukanym wykończeniem. Wszystkie miały dodatkową kieszonkę biletową po prawej stronie (prawej ręce właściciela); dominowały klasyczne kieszenie typu "klapka". Wspomniane powyżej wykończenie dziurek w rękawach (oprócz jednego modelu we wszystkich innych guziki były rozpinane) przypominało nieco otwór na monety - dziurki nie były obszyte; zostały utworzone przez zgięcia (krawędzie) materiału. Wyglądało to bardzo oryginalnie i schludnie. Guziki piękne, ale... w kilku modelach na przednich guzikach wyraźnie widać było logo firmy. Dla mnie taka "reklama" jest absolutnie nie do przyjęcia. Gdybym chciał nabyć taką marynarkę, zdecydowanie zażądałbym wymiany guzików. Marynarki są mocno taliowane - sam jestem dość szczupły, mam więc porównanie ze standardową ofertą rynkową. Ceny - od około 1500 zł (taniej ciężko coś nabyć).

Koszule. Od obsługi dowiedziałem się, że szyte są z tych samych materiałów, które wykorzystuje Giorgio Armani. Nie mam powodów nie wierzyć - na materiałach się nie znam, ale piękna, różowo-fioletowa koszula w dotyku przypominała jedwab (bardzo delikatny, nieco śliski materiał, bardzo różny od "typowej" bawełny na koszulę). Jeśli chodzi o krój, cechą charakterystyczną są przednie guziki umieszczone parami - pomiędzy dwoma kolejnymi jest nieco większy odstęp itp. Ceny - w granicach 450 zł.

Płaszcze i kurtki - ten element garderoby miał zdecydowanie najbardziej "awangardowy" rys - dwurzędowe, oryginalne zapięcia, sporo "detali" (zapinki, klamerki, sprzączki itp.), styl zdecydowanie zwracający uwagę, ale nie przeszarżowany. Znaczy się, mógłbym coś takiego kupić i nosić, ale raczej nie na co dzień.

Tak na marginesie, fatalne bryczesy zniknęły z manekina - zostały zastąpione dość klasycznym zestawem ze zwężanymi (ale bez przesady) spodniami. Garnitury, które obejrzałem dość pobieżnie, również wyglądały klasycznie (nadużywam słowa "klasycznie", ale chyba najlepiej oddaje moje odczucia). Nie starczyło mi jednak asertywności, aby przymierzyć.

Podsumowując: na pewno podtrzymuję swoją opinię o tym, że jest to marka "lanserska" - dla ludzi młodych bądź chcących wyglądać na młodych (Krzysio Ibisz - to drobna złośliwość w stosunku do Krzysia, nie marki RA), lubiących się wyróżniać i zwracać na siebie uwagę (mam na myśli celebrytów - dla "zwykłych" ludzi są to ubrania w zasadzie jedynie na imprezę) oraz... szczupłych (praktycznie wszystko jest mocno taliowane). W porównaniu do kolekcji wiosenno-letniej, jak mi się wydaje, można jednak zauważyć lekki trend w kierunku klasyki - marynarki są mniej szokujące, jakby nieco ugrzecznione (oczywiście opieram się na tym, co widziałem; całej kolekcji nie znam). Z drugiej strony - materiały i jakość wykonania są - na ile to potrafię ocenić - bardzo wysokie; to praktycznie najwyższa półka, jeśli chodzi o firmy odzieżowe. Poziom cen porównywalny jest ze sklepem Emporio Armani czy sąsiednim Hugo Bossem (HB jest nieco tańszy), choć tych sklepów nie odwiedzałem już dość dawno (głównie ze względu na obsługę - niby super uprzejmą i pomocną, ale w jakiś taki subtelny sposób patrzącą na ręce i narzucającą się).

==================================================================================

W przygotowaniu: nowy cykl. Świat krawatów według...

9 komentarzy:

  1. Witam! Przypuszczam że wcześniejsza kolekcja była tak ekstrawagancka żeby pomóc zaistnieć , a teraz coś bardziej stonowanego , osobiście nic tej marki nie posiadam , nawet w sklepie nie byłem ale słyszałem głównie skrajne opinie albo świetna , albo kijowa nic pomiędzy .
    pozdrawiam
    Marcelo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam ogólny przesyt ubraniami z wieszaka. Chyba za dobrze wiem jak się je robi i jaką rolę gra tu marketing. Jeśli marynarka kosztuje 1500 zł, to znaczy, że w produkcji kosztuje max 200- 300 zł. Reszta to marketing. Oczywiście, święte prawo takiej firmy to zarabiać. Moje prawo- nie wierzyć w bajki o najwyższej jakości za 300 zł...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarze.

    Miło mi, Macaroni, widzieć Cię na moim blogu - Twój blog był dla mnie jednym z pierwszych źródeł wiedzy o męskiej modzie.

    Co do meritum: ja mam taką życiową dewizę, że albo tanio, albo dobrze. Ponieważ na "dobrze" (full bespoke) mnie nie stać, wybieram "tanio" - outlety, SH, ostatnio głównie Allegro. Oczywiście, są problemy - można nie trafić z rozmiarem, kolorem, ale w przypadku rzeczy przymierzonych przed kupnem też może się zdarzyć, że przestaną się nam podobać. Ponadto, wciąż jestem na etapie eksperymentów i definiowania "bazy" dla własnego stylu. W każdym razie uważam, że nie ma sensu zakup butów Crockett&Jones za 1600 (a nawet za 1350 po obniżce), skoro świetny szewc uszyje buty marzeń za 1800 zł. Skądinąd wiadomo, że uszycie marynarki z materiałem to koszt ok. 2500 zł (realia warszawskie); zatem cena gotowej marynarki w granicach 1500-1800 zł (Rage Age) jest tutaj niebezpiecznie blisko bespoke - dla mnie zbyt blisko (chcąc tyle wydać na marynarkę, dołożyłbym do krawca).

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak mógł umknąć mi ten blog, ale jakoś się tak stało. Będę zaglądać częściej bom miło zaskoczona.

    OdpowiedzUsuń
  5. *Macaroni
    Pamiętajmy o tym, że to rynek ustala cenę. Skoro są ludzie, ktorzy chcą płacic za produkt z wieszaka 1800 zł (marynarka), to taki jest ich wybór. Jeśli nie byłoby takich konsumentów, to 80% marek z wyższej półki musiałoby zniknąc z rynku. Zresztą marże na poziomie 60-70% dotyczą wszystkich marek, nie tylko tych najdroższych.

    To nie jest tak, że "reszta to marketing", no chyba, że to pojęcie rozumiemy bardzo szeroko. Największe koszty w tej branży generują: lokal (czynsz) oraz pracownicy (wynagrodzenia). Marketing to zaledwie kilka procent kosztów, a wprzypadku pewnych firm to nawet promil a nie procent.

    Jeśli porównamy "znane marki" do zakładów rzemieślniczych, to otrzymamy obraz dwóch zupełnie innych światów przede wszystkim pod względem ekonomicznym. Zakłady takie są zlokalizowane w mało prestiżowych miejscach, gdzie czynsz jest minimalny (średnio pewnie 20-50 zł za metr), natomiast czynsze w galeriach handlowych to koszt ok. 200 zł za metr. Mały butik w centrum handlowym musi miec przynajmniej 5 pracowników, zakład rzemieślniczy może miec nawet 1 osobę - właściciela.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na mnie Rage Age nie zrobił wrażenia. Pomysły wtórne. Jakość wykończenia dość przeciętna. Ubrania dostosowane do jednej grupy wiekowej, która wątpię, by w Polsce była zainteresowana taką ofertą. Zgadzam się też z mosze, że jeśli można uszyć coś na miarę, w cenie dość przeciętnego produktu nie posiadającego de facto żadnej marki, to trzeba wybrać ten pierwszy wariant... Choć też nie przesadzałbym z tzw. brandami, w tej chwili bardziej płaci za logo na koszuli niż za rzeczywistą wartość produktu. Najlepszym przykładem tego jest tandeta np. spod znaku Tommy Hilfigera, która w Polsce uchodzi za synonim klasy średniej (TH - o ile się nie mylę, to już całkowicie chiński brand). Dzisiejszy Kenzo nic nie ma wspólnego z Kenzo, który po przegranych procesach pracuje pod swoim imieniem etc. Zawsze staram się patrzeć na konkretną rzecz, to ona się liczy. Jej sposób wykończenia, materiał z jakiego jest zrobiona, to jak leży na mnie. I to jest najważniejsze. I to może być zarówno dziełem krawca z Mediolanu jak i sympatycznego pana z Mławy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co to "znawca" rynku modowego, po pierwsze Kenzo Takada sprzedał swój brand za kupę kasy grupie LVMH i teraz kontynuuje wg mnie świetnie zamysł Kenzo ,Antonio Marras (p.s. Kenzo to imię) więc nie wiem co to za bzdury wypisuje Frankenstein, może powinien komentować filmy Brooks'a o Frankensztinie :) co do marki Rage Age, to jeśli tam jakoś wykończenia jest przeciętna, to myślę, że nie masz o tym pojęcia,widziałem ,oglądałem i jestem pod wrażeniem, a wiem coś o tym, bo jestem projektantem,tkaniny min. super 130's, podszewki włoskie z wiskozy lub nawet wiskozy z cupro, wstawki kontarastowe ze 100% bawełny, guziki z poroża bawolego, dziurki kuśnierskie - mega droga konfekcja - nie widziałem nigdzie takiego wykończenia dziurek w garniturach,, nawet w Guccim - sic!. Co do powodzenia marki, to byłem niedawno w sklepie w w Mokotowie i większość towaru wyprzedana, otwierają salon za salonem (5 w Polsce), w dodatku w Madrycie,Mediolanie i Londynie, to chyba k... się sprzedaje . Nie cierpię takiego pisania bzdur mega dyletantów, którzy udają fachowców!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. @Anonimowy: styl wypowiedzi nie przystaje do wyznawanego stylu ubierania, pamiętaj można nauczyć się marek na pamięć, maniery trzeba mieć. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rage Age to świetna marka. Posiadam spodnie z wiosenno- letniej kolekcji ok. 1000 zł, zegarek 2000 zł, a takźe marynarkę z jesienno- zimowej kolekcji. Wszystkie rzeczy warte swojej ceny. Polecam każdemu kto lubi odrobinę oryginalności nawet kosztem wysokiej ceny.

    OdpowiedzUsuń