wtorek, 9 listopada 2010

Buty

Znów buty, buty, buty, tupot nóg
I ptaków oszalałych czarny wiatr
Kobiety stają u rozstajnych dróg
Piechocie odchodzącej patrzą w ślad
(B. Okudżawa)

Miał być "Clooney in Philharmonic" - po wizycie na plaży (mało eleganckie miejsce) i dożynkach (no, już całkiem nieźle), tym razem chciałem pokazać elegancję z najwyższej półki. Oczywiście na mój sposób :) Niestety, zbyt późno wziąłem się za robienie zdjęć. Było już za ciemno na dzienne światło, a zdjęcia z fleszem wyszły źle. Żałuję, a Wy żałujcie wraz ze mną.

A zatem dziś zaprezentuję garść przemyśleń na temat klasycznych, męskich półbutów. Wiązanych - takie buty zdecydowanie preferuję. Zgodnie z próśbą w komentarzu (przepraszam za opóźnienie - dni są coraz krótsze, rano się śpieszę, coraz trudniej robić zdjęcia przy dziennym świetle), pokazuję na zbliżeniu brązowe buty firmy Venezia - jak już wspomniałem, spodobał mi się fason oraz kolor (niejednolity, ciekawy brąz).



Tak naprawdę, to uważam, że jeśli chodzi o buty, nie mam się czym chwalić. Użytkuję kilka par firm Venezia oraz Gino Rossi (do tego jedną parę noname). Uważam, że jeśli chodzi o klasyczne wzornictwo na polskim rynku, to te właśnie firmy (oraz Wittchen) oferują stosunkowo niezły wybór - to znaczy, że wchodząc do salonu mam w zasadzie gwarancję, że coś mi się spodoba (nie dotyczy to outletów, o czym traktuję poniżej). Nie twierdzę, że nie ma innych w miarę rozsądnych marek, nie biegam w końcu non stop po sklepach; te trzy jednak zwróciły moją uwagę. Oczywiście - wiem. Słyszałem o legandarnie niskiej jakości wszystkich trzech wspomnianych marek. Dodajmy, że regularne ceny pierwszych dwóch dochodzą bądź przekraczają 400 zł (Wittchen jest jeszcze droższy), co - moim zdaniem - jest skandalem, zważywszy na opinie użytkowników. Dodam, że swoje buty kupiłem w bardzo okazyjnych cenach, z reguły za 40-50% ceny, że tak to określę, "normalnej".

Dlaczego polscy mężczyźni chodzą w kiepskich butach? Bo nie wiedzą. Z "elegantów", paradujących w "modnych" butach z czubami, o ile tylko te buty są czyste, nie należy się śmiać - należy ich edukować. Jeśli buty są czyste, to znaczy, że im zależy - tylko nie wiedzą, jak. Pamiętam, że w przeczytanej jakiś czas temu klasycznej książce "Gentleman. Moda ponadczasowa" Bernharda Roetzela podobało mi się wiele rzeczy - garnitury, sportowe marynarki, krawaty może mniej (mam ładniejsze w szafie), ale to, co mnie zachwyciło, to były zdjęcia butów. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że odpowiednia obróbka zdjęcia na pewno sporo daje, jednak te buty były po prostu przepiękne. W zasadzie podobały mi się wszystkie pokazane egzemplarze. I chyba z porządnymi butami (za rozsądną cenę, ma się rozumieć) na polskim rynku jest największa bieda.

W Warszawie buty z prawdziwego zdarzenia można obejrzeć u znanych szewców albo w Galerii Mokotów - mam na myśli salony Crockett&Jones i Loding (jeden vis-a-vis drugiego). Pierwsze kosztują straszne pieniądze - cena regularna wynosi 1600 zł, po przecenie spada do 1350 (jeśli dobrze pamiętam); skądinąd jednak wiadomo, że uszycie butów na zamówienie u szewca-artysty kosztuje obecnie 1800 zł, czyli inwestycja w C&J kompletnie mija się z celem. Lodingi są tańsze - wszystkie pary kosztują 800 zł. Skąd taka cena, skoro cena producenta wynosi 150 euro (patrz www.loding.fr)? Do czego jednak zmierzam - wzięcie takiego buta do ręki, obejrzenie, przymiarka, pozwoli na uświadomienie i "wyleczenie" klienta z kupowania badziewia w horrendalnych cenach. Jednym słowem, pozwala na uzyskanie "punktu odniesienia" - co i za ile można kupić na normalnym rynku.

Na koniec o outletach - o ile w outletach Venezii oferta jest w miarę zbieżna z ofertą normalną (często, podczas wyprzedaży, te same modele sprzedawane są w identycznych cenach w obu typach salonów), o tyle wizyta w outlecie Gino Rossi w Piasecznie (Fashion House) jest świetną metodą na poprawienie sobie humoru nawet w przypadku głębokiego doła. Uwielbiam tam zaglądać - na półkach przyjaźnie uśmiechają się buty-krokodyle z wydłużonymi paszczami, kolorowe i z zawiniętymi czubkami buty-kameleony, wreszcie masywne hipcie-leniwce i wszelki inny egzotyczny zwierz. Trochę piasku, kałuża z wody, całość ogrzana "słoneczkiem" z jarzeniówki i pyk - zoo jak się patrzy. Często na dobrych kilkadziesiąt par męskiego obuwia nie identyfikuję żadnego modelu spełniającego jakiekolwiek standardy. Projektant powinien za takie pomysły wylatywać na zbity pysk z roboty. Zastanawiam się, kto to kupuje?

6 komentarzy:

  1. Hej!
    Nie pytaj się kto kupuje - chodząc po ulicach swojego miasta zobacz co się w męskim wydaniu nosi.
    No i masz odpowiedź.
    Ponadto zauważ, że duże ilości kleju, gumy, plastyku i kawałków kiepskiej skóry - jest łatwiej posklecać w wyrób sportowo-buto-podobny, niż stworzyć porządną klasykę.
    Zresztą ta klasyka i tak się nie sprzedaje w rozsądnych z punktu widzenia producenta ilościach i kółko się zamyka.
    Ciągłe podążenie za modą w kiepsko jakościowym wydaniu jest obowiązkiem naszych czasów, a projektant dostaje premie wprost proporcjonalne do stopnia udziwnienia wyrobu.
    Ostatnio zauważyłem, że oferta sportowych butów stała się bardzo podobna do oferty zwykłych butów - gdzieś się to spotkało w połowie potworkowej drogi.

    pozdr.Vslv

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesli chodzi o Gino Rossi, to mozna spotkac i bardzo fajne modele i te potworkowate. Jesli jest popyt na takie dziwactwa, to wiadomo, ze firmie oplaca sie tworzyc takie obuwie...
    Z butow "sportowych", to rzeczywiscie venezia jest na prowadzeniu, chociaz fajne modele w rozsadnych cenach mozna znalezc tez w Rylko i Intershoe (produkowane przez firme Nikbut).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie stać mnie na tanie buty, Ale na zimę kupuję jedną parę tańszych butów, które używam kiedy nasi dozorcy wysypują tony soli. Po jednym sezonie śnieżnych żegnam się z nimi bez żalu. Ale i z tym trzeba uważać, buty kiedyś kupiłem Ryłko (jak można tak firmę nazwać?) zniszczyły mi kiedyś skarpety warte przynajmniej za 3 pary takich butów. Zwykle na zimę kupowałem w outlecie jednak ecco w wersji klasycznej. Teraz chcę z USA ściągnąć klasyczne kalosze, Amerykanie i Kanadyjczycy je w zimę używają.
    Niezłe buty można było przez jakiś czas kupić w RC, ale teraz nie ma już dobrych marek (były świetne Flosheimy). Zresztą zawsze źle je wystawiali pod gorącymi lampami bez prawideł.
    Z polskich firm tylko Wittchen. Gino Rossi to tandeta.
    Osobiście uważam, że najlepiej wyszły robione na obstalunek. Mam czarne golfy, które mają prawie dwadzieścia lat, są spatynowane jak trzeba, ale nie zniszczone. Lotniki mam na kołki od Wierzbickiego, ale on był tandeciarzem jednak i dlatego padł. Zrobiłem sobie drugie u Kielmana i te są świetne. Tamte będę musiał jednak skleić. I nie radzę nikomu zamawiać na kołki. Tylko szyte. U Kurkusa nie warto robić, mam jedną parę od niego, odradzam.
    Polskie buty są brzydkie i kiepskie: 1. mają tanie spody (podeszwy). 2. często używają skór tekstylnych lub złych gatunków skór obuwniczych. 3. wzory najczęściej są kradzione z form większych polskich fabryk (które i tak skopiowały to z zachodnich).

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak w ogóle to stawiacie raczej na szyk i styl czy na wygodę? Ja z reguły wybieram wygodę, dlatego często ubieram po prostu jakieś adidasy https://allani.pl/wyszukaj/adidas/buty-meskie , choć nie ma co ukrywać, że najlepiej byłoby znaleźć buty, które byłyby jednocześnie wygodne i eleganckie. Ale w życiu niestety najczęściej jest tak, że coś jest kosztem czegoś, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli chodzi o wybór odpowiednich butów, to ja często noszę eleganckie, o stylowej konstrukcji. Polecam tu pewien artykuł, który znalazłem na https://butymodne.pl/artykuly.html gdzie można dowiedzieć się jak wybrać dla siebie tego typu obuwie. Takie obuwie często jest bardzo dopasowane do stopy, więc trzeba zawsze dokładnie przemyśleć każdy zakup.

    OdpowiedzUsuń