Ja znajduję się w punkcie drugim - chętnie poszedłbym dalej, niestety, mam pilniejsze wydatki. W każdym razie po zakupie marynarki czy spodni (koszul jeszcze nie "obczaiłem" - na razie noszę to, co mam i takie, jak mam) od razu sprawdzam dopasowanie i w razie wątpliwości szoruję do krawca (ściślej: krawcowej) zrobić niezbędne poprawki. Nauczyłem się również szacować koszt koniecznych przeróbek - oczywiście biorąc pod uwagę cennik zakładu, z którego korzystam - co powoduje znacznie bardziej trzeźwą ocenę zakupowych "okazji". Wydałem na to trochę pieniędzy, częściowo celem eksperymentów, i chciałbym podzielić się z Czytelnikami moimi obserwacjami. W tym celu uruchamiam mini-cykl postów pt. "MTM dla ubogich".
Na pierwszy ogień idą spodnie - temat skracania jest dość dobrze opisany, ja chciałbym się skupić na zwężaniu.
Cztery pary spodni
Poniżej prezentuję cztery pary spodni. Pierwsze zdjęcia pokazują tę samą parę szarych spodni. Spodnie zakupiłem w outlecie Vistuli za niewygórowaną cenę 59 zł (czysta wełna, całkiem ładny materiał). Poza bardzo dobrym dopasowaniem w pasie, miały - jak widać (jesień) - dość szerokie nogawki (23 cm na dole, w udzie 34 cm lub ciut więcej). Spodnie zostały zwężone na całej długości, od pasa w dół. Obecnie (kolejne zdjęcia – zima; proszę nie zwracać uwagi na buty, rozglądam się za czymś lepszym) mają 33 cm w udzie i 21 na dole. Jeśli chodzi o udo, był jeszcze margines, jednak dalsze zwężanie spowodowałoby "rozejście" się zaszewek - warto to wziąć pod uwagę przy zakupie.
Powiem szczerze, że spodnie "po" podobają mi się o wiele bardziej. Oczywiście - koszt przeróbek prawie podwoił końcową cenę spodni (co również warto wziąć pod uwagę). Ściślej mówiąc, na obrzeżach Warszawy skracanie spodni kosztuje w granicach 20 zł (ile dokładnie - to zależy od wykończenia spodni), zwężanie po całej długości - 28 zł. Jakość wykonania, moim zdaniem, dobra lub bardzo dobra, jednak ja nie jestem bardzo wymagającym klientem - nie oglądam efektów pod mikroskopem; jeśli mi się podoba, jestem zadowolony.
Kolejną parę spodni (zdjęcia po lewej stronie, poniżej) kupiłem w TK Maxx. Spodobały mi się wąskie nogawki (33 cm udo, 20 cm na dole). Wymagały zwężenia w pasie, ale to była jedyna przeróbka.
Ostatnie spodnie (zdjęcia po prawej) kupiłem okazyjne, na Allegro, jako nowe (co jest bardzo możliwe). Materiał jest bardzo ładny - wełna z moherem, ciemny, lekko (znaczy się: nieznacznie) połyskujący grafit. Krój był bardzo dziwny - strasznie szerokie w biodrach i udach, wąskie (19 cm) dołem. (Pamiętacie Sindbada Żeglarza? Coś w tym guście). Spodnie zwężałem, praktycznie na całej długości, dwukrotnie (!). Za pierwszym razem uległem sugestii, aby „nie ruszać kieszeni”. Nie sądzę, aby była podyktowana złą wolą – w każdym razie materiału było wciąż za dużo. Za drugim razem przeforsowałem swoją wizję; kieszenie zostały odpowiednio zmodyfikowane i wreszcie osiągnąłem zadowalający efekt końcowy (dopasowanie w biodrach i udo również ok. 33 cm), co widać na załączonym zdjęciu. Nawiasem mówiąc, prezentowane we wpisie o kolorowym Kluneju czerwone dżinsy również zwężałem dwukrotnie z tego samego powodu – chodziło o zachowanie klipsów (nitów) przy kieszeniach. Na co mi jednak nity w zbyt szerokich spodniach? Ciach, klipsów nie ma, za to są dobrze dopasowane spodnie.
Muszę powiedzieć, że nie do końca czuję się dobrze w spodniach z tak wysokim stanem. Główny problem polega na wiązaniu krawata - klasyczna reguła (dół krawata powinien dotykać bądź lekko zachodzić na sprzączkę paska - polecam tę drugą opcję, bo spodnie na pasku i tak nieco zjadą w dół) powoduje, że krawat robi się przykrótki - kiepsko to wygląda. Wbrew pozorom, takie spodnie również - po pewnym czasie - osuwają się w dół, choć podejrzewam, że wolniej, niż w przypadku biodrówek. Nawiasem mówiąc, każda para została przed zrobieniem zdjęcia podniesiona na właściwą wysokość, co przyznaję bez bicia.
Na koniec, kilka zdań podsumowania.
Jaka szerokość nogawki?
Oczywiście, jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Określenia "szerokie" i "wąskie" mają zupełnie inne znaczenie w przypadku dwumetrowego chłopa o sportowej sylwetce oraz w przypadku szczupłego, niedużego mężczyzny. Nie chodzi o wzrost - a raczej o długość i budowę nóg, szerokość bioder, a także wielkość stopy. Zbyt wąskie na dole nogawki w przypadku szerokich bioder mogą dać "kobiecy" efekt. Podobnie - mogą źle wyglądać w połączeniu z dużą stopą. Ważny jest także komfort użytkowania, o którym piszę poniżej.
Jakie są wady i zalety spodni szerokich i wąskich?
Spodnie szerokie wyglądają nieco staroświecko. Są jednak bardzo wygodne - szarych spodni przed przeróbką w zasadzie w ogóle nie czułem, w niczym mi nie przeszkadzały. Przy siadaniu, klękaniu czy innej formie zginania nóg nie odczuwałem żadnego dyskomfortu (niektórym przeszkadza nadmierne „falowanie” takich spodni podczas chodzenia).
Wąskie nogawki wyglądają (moim zdaniem) atrakcyjniej, bardziej dynamicznie, sportowo. Stanowią pewnego rodzaju przekaz - bądź sugestię - siły i witalności (co zostanie zauważone przez kobiety, jak sugerował jeden z komentarzy na blogu pana Vislava). Niestety, przesada jest niezdrowa. Zeszłego (upalnego) lata, po założeniu slim-fitów, spociłem się jak szara mysz przy próbie zawiązania butów. Serio. Po prostu każde mocniejsze zgięcie nóg wymagało znacznego wysiłku. To jest przypadek, kiedy slim przestaje być fit.
W pokazywanych na zdjęciach spodniach komfort użytkowania mogę ocenić jako dobry (szare spodnie po zwężeniu) lub dostateczny (spodnie najwęższe). W przypadku obu najwęższych par trzeba jednak zwracać uwagę na podciąganie nogawki przy zginaniu nóg. Inaczej grozi szybkie powypychanie materiału na kolanach (podszewki niewiele pomagają). Ponadto, nogawka idzie wyżej do góry; standardowe skarpety mogą się okazać zbyt krótkie. Oczywiście – komfort jest sprawą względną; ja – jak już wspominałem – mam dość muskularne uda, będące w tym akurat wypadku źródłem problemów.
Podsumowanie
Jeszcze dość niedawno, kupując spodnie, zwracałem uwagę na szerokość w pasie i długość. Obecnie zawsze sprawdzam szerokość nogawki w kroku i na dole; patrzę również na stan.
Uważam, że warto poeksperymentować i przekonać się, jaka szerokość spodni jest dla każdego optymalna. Przy czym spodnie na różne okazje, z różnych materiałów, mogą mieć różny "krój optymalny" (ja w spodniach casualowych - bawełnianych - "dochodzę" do 31 cm w udzie, to już jest "na styk"; jednak takie spodnie z reguły mają prosty krój i zupełnie inaczej pracują). Zakup spodni na wyprzedaży czy Allegro oraz ich przeróbki w niedrogim zakładzie na peryferiach wielkiego miasta nie powinny wydrenować kieszeni. Przeróbki nie są również szczególnie trudne z "technicznego" punktu widzenia – jednak, jak wynika z opisanych przykładów, należy wiedzieć, do czego się dąży. Uzyskanie satysfakcjonującego efektu będzie bezcenne, a kolejne zakupy - bardziej świadome.
Witam
OdpowiedzUsuńWywołany - komentuję. Wszystko jest OK, jak długo nie wpadamy w odpowiednik psychicznej anoreksji.
Wtedy pozostaną legginsy, a i tak będą zbyt szerokie.
Wtedy pozostanie odchudzanie się, aby wbić się w jeszcze węższe.
Osobiście akceptuję wszystkie rodzaje spodni, o ile w pasie są w miarę dopasowane. Ideałem są dla mnie spodnie nie wymagające paska, lub szelek. Zresztą jest to ideał MTM już od dawna.
Szerokość, długość i krój nogawek to zazwyczaj kwestia mody. Gdy byłem "troszkę" młodszy, wraz ze zmieniającą się męsko-młodzieżową modą przechodziłem wszelkie rodzaje nogawek: od rurek, poprzez dzwony, do biodrówek. Te ostatnie w fazie rozkwitu do schyłku miały szerokość nogawki na dole 40-50cm - te dopiero falowały!!!!
pozdrowienia Vislav
A ja przestałem się tym wszystkim przejmować. 1. Najpierw utyłem 10 kg. 2. Potem rzuciłem palenie (3 paczki/dzień) i utyłem 30 kg. 3. Zacząłem ubierać się dziwacznie bardzo (w pewnym momencie - nie mieściłem się w normalne spodnie, dla XXXL byłem jeszcze zbyt mały, jedynie, które pasowały to z supermarketu). 4. Zrzuciłem 25 kg i zrzucam dalej. W czasie 7 lat przebył podróż więc 65 kg w różne strony i kilka razy całkowicie wymieniałem garderobę. Nie zwężam spodni jak chudnę, kupuję nowe za ciasne i czekam kiedy będą za duże. To w mojej sytuacji najlepsza metoda.Ostatnie 15 kg to najtrudniejszy odcinek. Stabilna waga to wspaniałe uczucie. To tak na marginesie zwężania.
OdpowiedzUsuńmuszę to napisać ,ale ma Pan bardzo zgrabny tyłek .
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Ja jestem pomiędzy 1. i 2. etapem :) zazdroszczę możliwości noszenie takich wąskich spodni, przy mojej budowie ciała jest to chyba niemożliwe.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuń@Vislav: Pan w rzeczach dopasowanych wygląda lepiej - bardziej męsko, dynamicznie, "charakternie". Jeśli sylwetka pozwala, to trzeba korzystać.
@frankenstein: no tak, to jest nieco męczące. Sam schudłem jakiś czas temu - nie za wiele, ale spodnie zaczęły spadać - no i miałem problem, bo praktycznie wszystkie przestały się nadawać.
@Żulieta: :)))
@David: w sumie najważniejsze, aby sylwetka wyglądała proporcjonalnie. Dążenie do jak najwęższej nogawki samo w sobie nie powinno być celem i moim zdaniem po "przegięciu" nie wygląda to dobrze.
a Ferdek Kiepski jaką miał szerokość nogawki w swych zapierdzianych dresach?:-)
OdpowiedzUsuńFajnie napisane :)
OdpowiedzUsuńA gdzie robicie zakupy odziezowe?
Zawsze ubieram się w Grand Moda Męska, gdzie mają wspaniałą obsługę i rzeczy świetnej jakości.