Dzisiaj w natarciu głównie len - mam parę spraw do załatwienia na mieście, a wiadomo, że będzie ładnie i ciepło.
Generalnie nie przepadałem za lnem - głównie ze względu na gniotliwość. No cóż, trzeba się do tego przyzwyczaić. Zaletą lnu jest nie tylko przewiewność, ale i ładna, nieregularna faktura materiału, z różnymi supełkami, węzełkami itp. zgrubieniami. Len zmieszany z bawełną lub z wełną gniecie się o wiele mniej (w normie, znaczy się), zachowując przy tym swoją charakterystyczną strukturę. Len, podobnie jak i bawełna (ta ciasno tkana), jest niestety dość sztywny - dobre dopasowanie obniża komfort - tutaj wełna jest nie do pobicia.
Marynarkę pokazywałem już na blogu - zabrałem ją w zeszłym roku do Egiptu, gdzie zdała egzamin. Nabyłem ją specjalnie na tamten wyjazd (w komplecie ze stetoskopem), a potem leżała przez dłuższy czas bezużytecznie. W tym roku poddałem ją liftingowi (taliowanie, zaszycie nieużywanych kieszeni oraz wykonanie brustaszy - kieszonki na chusteczkę - marynarka posiadałą jedynie imitację) i noszę. W kategorii "marynarka na upalne lato" tego typu wdzianko plasuje się chyba na samym szczycie - nie ma w ogóle podszewki, jest luźno tkana (z bliska widać kolor koszuli), a w razie potrzeby wrzuca się do pralki. Nie ma metek, ale to prawie na 100% czysty len - z dodatkiem bawełny by się tak nie gniotła. Koszula jest również z czystego lnu, a spodnie zawierają dodatek bawełny.
Zamszowe driving mocs ładnie wyglądają, ale są mało praktyczne (zwłaszcza pięty szybko się brudzą podczas jazdy samochodem), a noszenie ich na gołą stopę jest średnio przyjemne - kleją się do stopy - i mało higieniczne. Nie rozumiem trendu do noszenia półbutów na gołą stopę, wszak to bez sensu.
Na koniec, króki komentarz do wczorajszego wpisu. Męskie sylwetki można podzielić z grubsza na 3 kategorie: V (plażowa - szeroko w barach, wąsko w tyłku), A (odwrotnie) oraz I (chudzielce - "patyki"). Każdy facet chciałby mieć "V", ale nie zawsze jest to możliwe. Chodzi o to, aby marynarka sylwetkę poprawiała, poszerzając optycznie w barkach i jednocześnie maksymalnie przylegając do bioder. Dla mnie jest to jedno z najważniejszych kryteriów przy ocenie marynarki (a np. liczba i rozstaw guzików przy rękawie to rzecz zupełnie drugorzędna). Wydaje mi się, że można to osiągnąć poprzez odpowiednie prowadzenie linii ramion (maksymalnie na zewnątrz), pewnie i przez wypełnienie i ukształtowanie ramion. Wczorajsza marynarka nie wygląda tutaj najlepiej - jest bardzo dopasowana w klatce i ramionach, szwy ramion są poprowadzone zbyt wąsko, za to na dole jest nieco luzu. Nakładane kieszenie przy grubszym materiale również powinny być traktowane w kategoriach sabotażu. W ramach ciekawostki mogę wspomnieć, że marynarka była taliowana - zatem na kogo był przeznaczony oryginalny krój?
Ja nie chciałbym mieć sylwetki V. Jako ektomorfik czyli I, nie narzekam. Jak na chudzielca mam bardzo szerokie bary. Jak kiedyś chodziłem na siłownie to przytyłem 15 kg czystego mięśnia i naprawdę nieźle wyglądałem. Zaleta sylwetki I jest jedna, możesz się opychać śmieciowym jedzeniem i browarami (czego nie polecam), podczas tej procedury prawie nie tyjesz :-D
OdpowiedzUsuńMoże to i racja - człowiek zawsze chciałby to, czego nie ma :)
OdpowiedzUsuńكشف تسربات المياه
OdpowiedzUsuń